TVPress.pl | Komentarz
Dziś nie chodzi już tylko o nowe cła.
Nie chodzi o Trumpa.
Nie chodzi nawet o Stany Zjednoczone.
Dziś – 2 kwietnia 2025 – historia gospodarki światowej skręca w nowym kierunku.
Donald Trump nazwał ten dzień Dniem Wyzwolenia. Dla wielu może to brzmieć jak slogan kampanijny, ale dla rynków, dla państw, dla wielkich korporacji – to ostrzeżenie.
Ameryka właśnie przecięła kabel, który przez dekady zasilał globalizację.
Dolar słabnie, bo traci zaufanie.
Nie dlatego, że jest za słaby.
Dlatego, że jest za ryzykowny.
Inwestorzy uciekają, bo nie wiedzą, co Trump zrobi jutro. A rynek nienawidzi nieprzewidywalności.
Złoto idzie w górę. Bo złoto nie obiecuje. Złoto nie tweetuje. Złoto po prostu jest.
Nowy podział świata właśnie się rozpoczął.
Unia Europejska już ostrzy narzędzia odwetu. Japonia przelicza straty. Kanada i Meksyk analizują kontrakty. Chiny? One nie będą protestować. One będą budować — nowe układy, nowe szlaki, nową geopolitykę.
Ameryka się zamyka. Świat zaczyna szukać alternatywy.
A zwykły człowiek? Płaci.
Za droższe auta.
Za leki.
Za elektronikę.
Za wszystko, co „nagle” zacznie kosztować więcej, bo ktoś po drugiej stronie oceanu rzucił nowe taryfy na stół.
To początek epoki. A nie epizodu.
Nie łudźmy się – dzisiejsze wydarzenia to nie chwilowa panika. To nowa doktryna, której skutki będą rozciągać się na całe lata.
Ameryka wraca do protekcjonizmu. Świat wraca do realpolitik.
I może za parę miesięcy, gdy złoto będzie dwa razy droższe, a dolar słabszy niż juan, ktoś przypomni sobie, że to wszystko zaczęło się dziś — od przemówienia Trumpa i jednego hasła: Liberation Day.
Mariusz Pokrzywko
Dziennikarz i publicysta TVPress.pl